Krótko, Po-Rybnikowo i z lekkim wkurwem na Shannonka :) Miłej lektury
***
Wymierzał mi kolejne ciosy. Zza
dziwnej mgły widziałam jego roziskrzone spojrzenie. Chwiejąc się na nogach
pomyliłam kierunki i omal nie wpadłam w jego ramiona. Uderzenie. Po chwili
czułam jak ciepła strużka krwi spływa mi
po brodzie. Przytrzymał mnie nie dlatego by zapobiec upadkowi, ale dlatego by
móc powtórzyć uderzenie. Znowu, znowu i znowu. Skupiłam się na jednym punkcie w
pomieszczeniu. Leżało tam jakieś czasopismo a obok stała szklanka z niedopitym
whisky. Omijałam jego rozjuszone spojrzenie, bo nie mogłam znieść myśli iż
zadawanie mi bólu sprawia mu przyjemność. Nie mogłam zrozumieć czego w tym
wszystkim brakuje. Robił co robił a ja chodziłam w kółko ciągle wpadając na
niego i omijając tym samym niektóre ciosy. Słuchałam jak klnie pod nosem i
śmieje się niczym szaleniec. Co pominęłam? Z kolejnym ciosem jakiś nagły przebłysk
wskazał mi drogę na którą musiałam wstąpić by poznać odpowiedź. Brakowało bólu.
Nie krzyczałam jak za pierwszym razem co jemu najwyraźniej nie pasowało.
-Shannon… - powiedziałam cicho
znów opadając w jego stronę. –Chcę spać – Złapał mnie w pasie, usiadł na fotelu
i posadził sobie na kolanach. Nie rozumiałam ani swojego zachowania, ani jego
kolejnych kroków które prowadziły ku niczemu. Najpierw mnie atakował z czystą
przyjemnością wymalowaną na twarzy, potem ostro się wkurwił a teraz ja,
pokrzywdzona, zakrwawiona, zbolała i odurzona przez tabletkę podaną przez
Jareda, leżałam skulona w jego ramionach i nie zostałam odrzucona. Czułam że
jego serce bije wolniej co pewnie oznacza, że się uspokoił. Jego zapach
przyciągał a ja, nie wiedząc co czynię, wtuliłam się jeszcze bardziej
pozwalając by otoczył mnie ramionami. Szeptał coś niezrozumiale a ja zamknęłam
oczy. Krew z mojej twarzy, która przylegała do jego klatki piersiowej,
wsiąknęła w materiał jego koszulki. Na głowie czułam ciepły oddech. Słyszałam
również zmysłowy głos powiązany z nutką szaleństwa. To potwór – przypomniałam
sobie. Nazywa cię imieniem swojej byłej i sprawia ogromny ból – dodała
podświadomość. –Jenny, Jenny. Tak bardzo cię kocham, powiedz mi to samo,
proszę, potrzebuję tego!– wykrzyknął inny głos w mojej głowie parodiując
Shannona. Działanie leku który przyjęłam kilka godzin wcześniej pogłębiło się a
ja, nie czując strachu a potrzebę bliskości jak również snu, pozostawałam w
ramionach tego tak zwanego ‘potwora.’
-Dość tego dobrego… - usłyszałam
głos odbijający się echem po całym pomieszczeniu. Ostatnie słowo zatarło się
jakby coś na kształt czarnej dziury je pochłonęło. Byłam w niej ja, Shannon i
głos znad mojej głowy. Ktoś podniósł mnie a ja wtuliłam się w kolejne znajome
ciało. Strona której zostałam odebrana nie opierała się. Nagle, poczułam powiew
świeżego powietrza i zapadłam w głęboki sen.
Shannon weź się kurwa idź lecz, albo coś, bo mnie zaczynasz wkurwiać i to konkretnie.. Ciekawe w sumie dlaczego to robi? Jaki ma w tym cel... Mam nadzieję, że to szybko wyjaśnisz :3 Pozdrawiam i czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuń