poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 5



No witam :) Tak, tak, rozdział miał być dłuższy i wydawało mi się, że taki jest, ale cóż... oceńcie to sami 

***

Leżałam przy Jaredzie przez jakiś czas próbując na nowo zasnąć ale nie potrafiłam. Przez moją głowę przelatywało tysiąc myśli na minutę i miałam wrażenie, że zaraz eksploduję. Facet spał w najlepsze nie zmieniając pozycji. Co jest ze mną nie tak? Mogłam uciec, ale czekałam. W końcu mnie to znudziło  i zapragnęłam usłyszeć wyjaśnienia natychmiast. Usiadłam na łóżku i spojrzałam z góry na śpiącego mężczyznę. Raz kozie śmierć. Szturchnęłam go lekko w ramię, potem kolejny a gdy zauważyłam, że w ogóle go to nie rusza, postanowiłam użyć głosu. –Obudź się –powiedziałam stanowczo. Nadal spał. –Wstawaj królewno!-krzyknęłam strasząc samą siebie. Jared dalej sobie chrapał. Nagle znów spojrzałam na niego jak tamtego dnia, gdy chciał za mnie zapłacić. Złość skumulowała się we mnie i nagle z impetem zrzuciłam mężczyznę na podłogę. Kurwa. Nie pomyślałam, że może powtórzyć swoją sztuczkę z usypianiem i znowu mnie załatwić. Przeszłam na około łóżka i stanęłam w bezpiecznej odległości. 

-Jezu, kobieto… -powiedział zaspanym głosem masując  tył głowy na którą spadł.
-Przepraszam, zraniłam cię? –wysyczałam z sarkazmem zakładając ręce na biodra.
-Skąd tyle agresji w tak drobnej osóbce? –powiedział po czym usiadł na łóżku. -Panno Lawrence, chyba nie chce pani bym się zrewanżował. –dodał uśmiechając się tak, jakby powiedział właśnie najśmieszniejszy żart na świecie.
-Skąd znasz moje nazwisko? –zapytałam stojąc nadal w tej samej, bezpiecznej odległości.
-Mój brat zwinął ci torebkę a miałaś w niej dowód i takie tam. –powiedział nadal tak samo rozbawiony.

Brat. No tak, to z nim ma ten zespół o którym wspomniał Shannon. Powinnam była się domyśleć. Stałam dalej nie wiedząc co jeszcze mogłabym powiedzieć. Do diaska! Przecież zostałam porwana!
-Na początek chcę zaznaczyć, że z mojej strony nic ci nie grozi.
Dobrze, że sam zaczął wyjaśniać.
-Niestety nie mogę cię również wypuścić. –dodał
Trudno-pomyślałam. Ruszyłam się lekko do przodu nie spuszczając z niego wzroku. Czekałam na dalsze wyjaśnienia.
-Shannon nalegał bym cię pilnował  a mi zależy na starszym bracie. Rozumiesz, prawda? –zapytał z troską w głosie ale mnie nie zmylił. Chciał bym mu zaufała na tyle by zostać. Nie wiem co sobie ubzdurał, ale najwyraźniej będzie zadowolony z efektów bo ja się nigdzie nie wybierałam.
-Mówisz, że mogę ci zaufać? –zapytałam przy czym na końcu głos mi się załamał.
-Mówiłem, z mojej strony nic ci nie grozi.
W tym momencie złapał mnie za rękę i pociągnął w swoim kierunku. Zaskoczona opadłam na łóżko i po chwilowym szoku próbowałam się wyrwać. Zacisnął dłoń. –Spokojnie…-powiedział prosto do mojego ucha. Odetchnęłam cicho i spojrzałam prosto w jego błękitne oczy. –Mam jeszcze jedno pytanie…-zaczęłam
-Słucham.
-Pamiętasz dziwkę która ci ostatnio zwiała? 

Jared patrzył na mnie zaskoczony i po chwili z jego miny można było wyczytać, że przypomniał sobie kim tak naprawdę jestem.
-Więc mój brat upolował dziwkę… -westchnął zawiedziony.
-Niedoszłą dziwkę – powiedziałam pewnie, podkreślając pierwsze słowo.
-Co za różnica? Dziwka to dziwka. –wzruszył ramionami.
Wkurzył mnie. Przecież widział moje przerażenie i to jak szybko się wycofałam. Nie dojrzał desperacji w moich czynach?
-Jak mogę być dziwką, skoro jestem dziewicą? – uśmiechnęłam się zwycięsko. Odsłoniłam jakąś swoją część, wpuściłam Jareda do mojego świata jednym wyznaniem. Nie żałowałam tego. Wyraz zaskoczenia na jego twarzy trwał bez końca. Dopięłam swego.
-Więc po co tam wtedy poszłaś?
-Ech, faceci są tacy niedomyślni. To była desperacja, Jared. Nie miałam już nic do stracenia, tak jak w tym momencie.
-Ale stchórzyłaś –mówiąc złapał mnie za rękę
-Czy dziwki często ci uciekają? –zapytałam ze spokojem w głosie.
-To był pierwszy raz kiedy było mi dane się z jakąś spotkać. Jak widać, los znów skierował nas ku sobie. –uśmiechnął się a ja wyrwałam ręce z jego uścisku. Pogrywał sobie ze mną. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi i nie sądziłam, że moje wyznanie cokolwiek zmieniło. Lubił się droczyć i moje lekkie zdenerwowanie go rozbawiło. Nie jest taki jak brat -tłumaczyłam sobie- ma po prostu zryty charakter.
-Nie żartuj ze mnie, proszę… -udałam smutek i strach kierując wzrok w dół.
-Och, Carrie… to też był mój błąd i więcej go nie powtórzę. Spokojnie. Chcę ci naprawdę pomóc…
W tym momencie powinnam rozkazać mu, by mnie wypuścił. Nie zrobiłam tego, bo nie chciałam jeszcze odchodzić.
Jared wyjaśnił mi, że jego brat ma na niego wiele haków i tymczasowo jest zdany na jego łaskę. Mógłby mnie wypuścić, ale zapłaciłby za to zdrowiem, a może nawet i życiem. Było mi go żal. Dał mi torbę z ubraniem i kazał iść się umyć i przygotować. Shannon na mnie czekał.
-Pamiętaj, zero sprzeciwu a da ci spokój po godzinie – powiedział Jared gdy stałam już w drzwiach łazienki. Pokręciłam twierdząco głową, na znak że wszystko rozumiem.
-Czy on mnie zgwałci? –zapytałam zbyt spokojnie. Jared, który od pobudki zdawał się być całkiem obojętny, przytulił mnie nagle i wyszeptał do ucha –on robi ludziom znacznie gorsze rzeczy, maleńka. 



2 komentarze:

  1. Szczerze to mnie Shannon zaczyna wkurzać. Taki co to nie on, palant jak na razie. Mam nadzieję, że chociaż Jared okaże się być okej.
    Mi się rozdział spodobał i czekam na kolejny :)) + zapraszam do mnie na another-crimson-day.blogspot.com ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiłaś z mojego Shannona takiego potwora ;-; no ale cóż... chociaż jest ciekawie xd Niech Jared coś kurwa zrobi, a nie na tyle pozwala swojemu bratu. Z niego też tchórz! Woli martwić się o swoje cztery litery :(
    Życzę dużo weny i zapraszam do skomentowania mojego nowego rozdziału ;)
    http://innocence-is-out-of-style.blogspot.com/
    Taka mała reklama. XD

    OdpowiedzUsuń