No witam :) Tak, tak, rozdział miał być dłuższy i wydawało mi się, że taki jest, ale cóż... oceńcie to sami
***
Leżałam przy Jaredzie przez jakiś czas próbując na nowo
zasnąć ale nie potrafiłam. Przez moją głowę przelatywało tysiąc myśli na minutę
i miałam wrażenie, że zaraz eksploduję. Facet spał w najlepsze nie zmieniając
pozycji. Co jest ze mną nie tak? Mogłam uciec, ale czekałam. W końcu mnie to
znudziło i zapragnęłam usłyszeć
wyjaśnienia natychmiast. Usiadłam na łóżku i spojrzałam z góry na śpiącego
mężczyznę. Raz kozie śmierć. Szturchnęłam go lekko w ramię, potem kolejny a gdy
zauważyłam, że w ogóle go to nie rusza, postanowiłam użyć głosu. –Obudź się
–powiedziałam stanowczo. Nadal spał. –Wstawaj królewno!-krzyknęłam strasząc
samą siebie. Jared dalej sobie chrapał. Nagle znów spojrzałam na niego jak tamtego
dnia, gdy chciał za mnie zapłacić. Złość skumulowała się we mnie i nagle z
impetem zrzuciłam mężczyznę na podłogę. Kurwa. Nie pomyślałam, że może
powtórzyć swoją sztuczkę z usypianiem i znowu mnie załatwić. Przeszłam na około
łóżka i stanęłam w bezpiecznej odległości.
-Jezu, kobieto… -powiedział zaspanym głosem masując tył głowy na którą spadł.
-Przepraszam, zraniłam cię? –wysyczałam z sarkazmem
zakładając ręce na biodra.
-Skąd tyle agresji w tak drobnej osóbce? –powiedział po czym
usiadł na łóżku. -Panno Lawrence, chyba nie chce pani bym się zrewanżował.
–dodał uśmiechając się tak, jakby powiedział właśnie najśmieszniejszy żart na
świecie.
-Skąd znasz moje nazwisko? –zapytałam stojąc nadal w tej
samej, bezpiecznej odległości.
-Mój brat zwinął ci torebkę a miałaś w niej dowód i takie
tam. –powiedział nadal tak samo rozbawiony.
Brat. No tak, to z nim ma ten zespół o którym wspomniał
Shannon. Powinnam była się domyśleć. Stałam dalej nie wiedząc co jeszcze mogłabym
powiedzieć. Do diaska! Przecież zostałam porwana!
-Na początek chcę zaznaczyć, że z mojej strony nic ci nie
grozi.
Dobrze, że sam zaczął wyjaśniać.
-Niestety nie mogę cię również wypuścić. –dodał
Trudno-pomyślałam. Ruszyłam się lekko do przodu nie
spuszczając z niego wzroku. Czekałam na dalsze wyjaśnienia.
-Shannon nalegał bym cię pilnował a mi zależy na starszym bracie. Rozumiesz,
prawda? –zapytał z troską w głosie ale mnie nie zmylił. Chciał bym mu zaufała
na tyle by zostać. Nie wiem co sobie ubzdurał, ale najwyraźniej będzie
zadowolony z efektów bo ja się nigdzie nie wybierałam.
-Mówisz, że mogę ci zaufać? –zapytałam przy czym na końcu
głos mi się załamał.
-Mówiłem, z mojej strony nic ci nie grozi.
W tym momencie złapał mnie za rękę i pociągnął w swoim
kierunku. Zaskoczona opadłam na łóżko i po chwilowym szoku próbowałam się
wyrwać. Zacisnął dłoń. –Spokojnie…-powiedział prosto do mojego ucha.
Odetchnęłam cicho i spojrzałam prosto w jego błękitne oczy. –Mam jeszcze jedno
pytanie…-zaczęłam
-Słucham.
-Pamiętasz dziwkę która ci ostatnio zwiała?
Jared patrzył na mnie zaskoczony i po chwili z jego miny
można było wyczytać, że przypomniał sobie kim tak naprawdę jestem.
-Więc mój brat upolował dziwkę… -westchnął zawiedziony.
-Niedoszłą dziwkę – powiedziałam pewnie, podkreślając
pierwsze słowo.
-Co za różnica? Dziwka to dziwka. –wzruszył ramionami.
Wkurzył mnie. Przecież widział moje przerażenie i to jak
szybko się wycofałam. Nie dojrzał desperacji w moich czynach?
-Jak mogę być dziwką, skoro jestem dziewicą? – uśmiechnęłam
się zwycięsko. Odsłoniłam jakąś swoją część, wpuściłam Jareda do mojego świata
jednym wyznaniem. Nie żałowałam tego. Wyraz zaskoczenia na jego twarzy trwał
bez końca. Dopięłam swego.
-Więc po co tam wtedy poszłaś?
-Ech, faceci są tacy niedomyślni. To była desperacja, Jared.
Nie miałam już nic do stracenia, tak jak w tym momencie.
-Ale stchórzyłaś –mówiąc złapał mnie za rękę
-Czy dziwki często ci uciekają? –zapytałam ze spokojem w
głosie.
-To był pierwszy raz kiedy było mi dane się z jakąś spotkać.
Jak widać, los znów skierował nas ku sobie. –uśmiechnął się a ja wyrwałam ręce
z jego uścisku. Pogrywał sobie ze mną. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi i nie
sądziłam, że moje wyznanie cokolwiek zmieniło. Lubił się droczyć i moje lekkie
zdenerwowanie go rozbawiło. Nie jest taki jak brat -tłumaczyłam sobie- ma po
prostu zryty charakter.
-Nie żartuj ze mnie, proszę… -udałam smutek i strach
kierując wzrok w dół.
-Och, Carrie… to też był mój błąd i więcej go nie powtórzę.
Spokojnie. Chcę ci naprawdę pomóc…
W tym momencie powinnam rozkazać mu, by mnie wypuścił. Nie
zrobiłam tego, bo nie chciałam jeszcze odchodzić.
Jared wyjaśnił mi, że jego brat ma na niego wiele haków i
tymczasowo jest zdany na jego łaskę. Mógłby mnie wypuścić, ale zapłaciłby za to
zdrowiem, a może nawet i życiem. Było mi go żal. Dał mi torbę z ubraniem i
kazał iść się umyć i przygotować. Shannon na mnie czekał.
-Pamiętaj, zero sprzeciwu a da ci spokój po godzinie –
powiedział Jared gdy stałam już w drzwiach łazienki. Pokręciłam twierdząco
głową, na znak że wszystko rozumiem.
-Czy on mnie zgwałci? –zapytałam zbyt spokojnie. Jared,
który od pobudki zdawał się być całkiem obojętny, przytulił mnie nagle i
wyszeptał do ucha –on robi ludziom znacznie gorsze rzeczy, maleńka.
Szczerze to mnie Shannon zaczyna wkurzać. Taki co to nie on, palant jak na razie. Mam nadzieję, że chociaż Jared okaże się być okej.
OdpowiedzUsuńMi się rozdział spodobał i czekam na kolejny :)) + zapraszam do mnie na another-crimson-day.blogspot.com ❤
Zrobiłaś z mojego Shannona takiego potwora ;-; no ale cóż... chociaż jest ciekawie xd Niech Jared coś kurwa zrobi, a nie na tyle pozwala swojemu bratu. Z niego też tchórz! Woli martwić się o swoje cztery litery :(
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i zapraszam do skomentowania mojego nowego rozdziału ;)
http://innocence-is-out-of-style.blogspot.com/
Taka mała reklama. XD